Korfu, jak mówią miejscowi Grecy, to najbardziej zielona wyspa Grecji, na której spędziłam tydzień. Wyjazd zaplanowałam dość spontanicznie. Kiedy Polskie Linie Lotnicze LOT pod koniec czerwca uruchomiły wakacyjne połączenia, a bilety można było kupić za niecałe 100 zł, nie potrafiłam oprzeć się pokusie.

Ryzyko, że nie polecę ze względu na Covid 19 było dość duże, ale kto nie ryzykuje ten w kozie nie siedzi 🙂 Za bilety dla czterech osób z bagażem podręcznym zapłaciłam 694 zł. Wylot był z Lublina, a lot trwał trochę ponad 2 h. Przed wylotem musiałam wypełnić specjalny formularz lokalizacyjny i wygenerować kod QR, który był sprawdzany na lotnisku po przylocie. Losowo pasażerowie byli wybierani do badania na Covid 19, w tym i ja. Badanie trwało kilka sekund i polegało na pobraniu wymazu z gardła. Przez 24 h miałam lekki stres, bo zalecano osobom po badaniu unikania kontaktu z innymi osobami i raczej pozostawanie w hotelu. Oczywiście nikt tego nie sprawdzał czy jesteś w hotelu czy nie. Wynik musiał być negatywny, bo nikt do mnie nie dzwonił. Całe szczęście, bo podobno gdyby był pozytywny musiałabym opuścić Korfu i urlop spędziłabym w szpitalu na półwyspie.

Na miejsce pobytu wybrałam niewielki pensjonat z basenem w mieście Acharawi na północy wyspy. Na cały pobyt wypożyczyłam też samochód, aby móc trochę pozwiedzać.

Acharawi jednak nie należy do urokliwych greckich miasteczek, plaża też nie jest zachwycająca, bo wąska i kamienista, ale było tu kilka godnych polecenia restauracji  (Pitta House, Filaraki Restaurant, Tasos oraz Maistro).

Restaurcje polecili nam właściciele pensjonatu i nie zawiedliśmy się. Wszędzie było pysznie. Średnio cena jaką płaciliśmy za dania i przystawki (sałatka grecka, feta z grilla) za naszą czwórkę to około 40 euro (z domowym winem i napojami).

Pierwsze trzy dni zaskoczyły nas burzową pogodą (oczywiście przez 3 miesiące nie padało, dopiero jak my przylecieliśmy). Takie szczęście.Innym zaskoczeniem były też trochę zaniedbane plaże, ale jak się później okazało- podobno Grecja tak ma 🙂 taki „Greek Style”. Mam tutaj na myśli np. to co morze wyrzuca na brzeg, brak toalet czy koszy na śmieci.

Acharawi to dobra baza wypadowa, aby zobaczyć północ i środek wyspy. Zwiedzanie zaczęliśmy od stolicy Korfu. Kerkyra znajduje się niecałe 40 km od Acharawi, ale dojazd, przez kręte i dość słabej jakości drogi trwa około 1h. Miasto miło nas zaskoczyło, warto tam pobyć trochę dłużej.

Dalej zwiedzaliśmy już tylko plaże, gdyż nasze dzieci jednak były zainteresowane tylko plażowaniem i zabawą.

Powyżej jedna ze słynniejszych plaż na Korfu- Paleokastritsa. Pomimo, że plaża nie jest duża, nie mieliśmy problemu ze znalezieniem miejsca na ręczniki. Może to efekt pandemii. Na wzgórzu blisko plaży znajduje się niewielki monastyr. Wstęp do monastyru jest bezpłatny, należy jednak pamiętać o odpowiednim ubiorze zakrywającym ramiona i kolana. Kto takowego nie posiada, może przy wejściu wypożyczyć. Tu obowiązuje zasada- za wypożyczenie „co łaska”.

Kolejna plaża, którą warto odwiedzić to Bataria. Plaża niewielka, z białymi kamyczkami i turkusową wodą. Niestety na całej plaży stoją płatne leżaki i parasole, więc jeżeli chcemy mieć miejsce przy samym brzegu to trzeba też wcześniej przyjechać. Można też znaleźć miejsce na skałkach. Widoki przepiękne.

Kolejna, tym razem piaszczysta plaża, którą odwiedziliśmy to Apraos. Polecam szczególnie osobom z małymi dziećmi, ze względu na to, że jest bardzo długo płytko. Widoki też są super. Widać dokładnie linię brzegową Albanii. Przy okazji wspomnianej Albanii jedna uwaga dla osób korzystających z transmisji danych w telefonie. Niestety na Korfu łatwo złapać sieć albańską, co wiąże się z dość wysoką opłatą. Mnie ta „rozrywka” po powrocie kosztowała 220 zł.

Może kolor piachu nie zachwyca, ale przestrzeń jaką daje plaża i widoki rekompensują to.

Ostatnia plaża, którą odwiedziliśmy to Agios Georgios. Długa piaszczysta, choć momentami piasek zmieniał się w żwirek. Prowadzi do niej kręta górska droga, a po drodze można odwiedzić Porto Timoni.

Muszę przyznać, że pomimo pięknych widoków i przepysznego jedzenia coś mi zabrakło, aby podsumować ten wyjazd jako bardzo udany. Może to wina atmosfery związanej z pandemią, może pogody na początku pobytu. Może pensjonat, w którym się zatrzymaliśmy (mieliśmy inne oczekiwania, ale cena była zadawalająca) i greckie podejście Greków niekoniecznie nam pasowało, a może dzieci, które najszczęśliwsze były w basenie, a nie na pięknych plażach.

Wiem, że chciałabym dać Grecji jeszcze jedną szansę. Choć to już nasz drugi pobyt w tym kraju i odczucia mieliśmy podobne. Mimo wszystko polecam Korfu każdemu chociażby ze względu na widoki, czyste morze i wspaniałe jedzenie.