Kraj wina, pięknych plaż oraz kafelkowych elewacji nie był na pierwszym miejscu mojej listy „must see”, jednak w połowie listopada wybraliśmy się z Pawłem do Porto. Bilety jak zwykle kupiłam trochę wcześniej, ale w wyjątkowo okazyjnej cenie 152 zł za dwa bilety, w obie strony. Miał być wyjazd w jakieś „ciepłe kraje” i na typowy wypoczynek, czyli leżenie na leżaczku, ale żal było nie skorzystać z okazji. W Portugalii jeszcze nie byliśmy, więc dodatkowo mogliśmy poznać nowe miejsce i kulturę. Lot odbywał się z Modlina, gdzie pojechaliśmy samochodem, który zostawiliśmy na parkingu lotniskowym. Początkowo myślałam, ze zostawimy samochód na parkingu prywatnym, ale jak się okazało warto porównywać ceny, bo na lotniskowym było taniej. Za tygodniowy postój na parkingu lotniskowym zapłaciliśmy 68 zł. Lot trwał prawie 4 godziny, a samolot do Porto był pełny (pomimo 4 fali pandemii i pory roku).

Co do zwiedzania i pobytu to nie miałam specjalnie planu. Razem z Pawłem chcieliśmy odpocząć, więc nie nastawiałam się na wielkie odkrywanie wszystkich zakątków nie tylko Porto, raczej chcieliśmy „posmakować” atmosfery i pobyć razem.

Lotnisko w Porto połączone jest z centrum miasta metrem. Za bilety zapłaciłam 4 euro. Kartę na przejazdy, którą można doładowywać kupujemy w automacie. Potem kasujemy przykładając do czytnika przy wejściu na peron.  Zatrzymaliśmy się Porto Spot Hostel. Mieliśmy pokój dwuosobowy z łazienką, w cenie skromne śniadania, ale najważniejsze, że pokój był czysty, a hostel znajdował się blisko centrum i stacji metra.

Pierwszy wieczór

Po zameldowaniu wybraliśmy się na miasto coś zjeść, a konkretnie poleconą nam tradycyjną Francesinhę w Cafe Santiago.

Francesinha

Oprócz Francesinhy zamówiliśmy też Cachorro, czyli coś jak hot dog, danie jest troszkę mniejsze niż Francesinha, ale całkiem dobre i również przygotowywane w sosie piwnym 😊

Porcje zarówno jednego jak i drugiego były mocno sycące, więc po obiadokolacji wybraliśmy się na wieczorny spacer po okolicy.

Kościół św. Ildefonsa
Kaplica Dusz

Pierwszy dzień zwiedzania

Następnego dnia zrobiliśmy pieszo prawie 14 km. Pogoda nam dopisała. Przez cały pobyt było słonecznie, momentami wietrznie, ale temperatura utrzymywała się w okolicach 18 stopni Celsjusza.

Przy Katedrze zostaliśmy miło zaskoczeni przez miejscowego muzyka, który grał Mazurka Dąbrowskiego i inne polskie klasyczne utwory. Jak się okazało był to Ukrainiec, który od 17 lat mieszka w Portugalii, a utworów nauczył się jako dziecko.

Katedra
Krużganki w katedrze
W drodze na katedralną wieżę widokową
Widok z wieży

Po zwiedzaniu Katedry udaliśmy się w kierunku rzeki, do Ribeirii- dzielnicy, która jest częścią historycznego centrum Porto, które znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Ribeira
Ribeira
Ribeira
Ponte Luís I – dwukondygnacyjny most stalowy w Porto, znak rozpoznawczy miasta

Matosinhos i powrót do Porto

Kolejnego dnia obraliśmy kierunek na plażę, a konkretnie metrem pojechaliśmy do Matosinhos. Miejscowość położona w dystrykcie Porto, gdzie znajduje się port i plaża. Wzdłuż plaży, aż do ujścia rzeki Duoro ciągnie się ścieżka rowerowa, więc można wypożyczyć rower lub hulajnogę i aktywnie spędzić czas. My z Matosinhos do Porto wróciliśmy pieszo wzdłuż wybrzeża i potem wzdłuż rzeki robiąc sobie przerwy na podziwianie krajobrazu i degustacje lokalnych trunków.

Matosinhos
Fort św. Franciszka Ksawerego i ja w przerwie od spaceru
Passadiço das Ondas
Plaża Molhe
Tramwaj nr 1
Ribeira

Z pewnością Porto zachwyca. Kolorowe budynki, mosty, rzeka i ocean. W dodatku nieduża ilość turystów pozwoliła nam na swobodne zwiedzanie miasta. Centrum nie jest bardzo rozległe, spokojnie można wszystko zwiedzić pieszo, jednak duża ilość wzniesień i schodów może utrudniać zwiedzanie, ale dla takich widoków jak tam warto czasem się wspiąć.

Kościół Kleryków
Okolice parku Cordoaria
Park Cordoaria
Księgarnia Lello (nie byliśmy w środku, bo stania w kolejce było na 2h)

Czy polecamy?

Oczywiście! Widoki, kolory, atmosferę i wino😊- było smaczne i tanie (było i droższe, ale nie na mój budżet). Co do jedzenia to jakoś nie trafiliśmy na godne polecenia knajpy, choć opinie w Google Maps miały całkiem dobre. Zwyczajnie żarcie nas nie zachwycało, nawet słynna Francesinha, ale może to nasze rozpieszczone podniebienia są temu winne😉.

MY

Będąc 7 dni w Portugalii można zaliczyć i Porto i Lizbonę. My oprócz Porto odwiedziliśmy jeszcze Aveiro, Costa Novę i Fatimę o czym przeczytacie tutaj. Głównym założeniem tego wyjazdu był odpoczynek, dlatego nie przesadzaliśmy ze zwiedzaniem wszystkiego co się dało (a uważam, że i tak sporo widzieliśmy). Zdecydowanie chciało nam się wracać do domu. Choć teraz, tak sobie myślę, że może to była jednak potrzeba zobaczenia czegoś więcej. Dlatego kiedyś jeszcze wrócimy do Portugalii zobaczyć Lizbonę. A może udamy się dalej, na południe? Tymczasem w dniu wylotu do Porto kupiłam bilety lotnicze do kraju zupełnie innego, ale równie zachwycającego. Na podróż tam przyjdzie mi poczekać do połowy lutego. Stay tuned!